Udało się! Mój pierwszy tort, upieczony dla małego Emila z okazji jego chrztu. 3 miesiące rozmyślania jak to zrobić przyniosły taki oto efekt, z którego jestem strasznie zadowolona. Nigdy nie piekłam ciasta dla kogoś, w takim sensie, że nie będę miała możliwości ocenić, czy mi wyszło, czy nie, ale podobno wyszło...więc tym bardziej jestem szczęśliwa.
Tort upiekłam z tego przepisu, zamiast truskawek użyłam malin, a także z racji tego, iż używałam tortownicy o średnicy 29 cm pomnożyłam składniki na ciasto razy 1,5, ale następnym razem podwoję proporcje, bo mimo wszystko masy miałam trochę za mało i musiałam w trakcie składania tortu jej dorobić. Tym razem nie użyłam galaretki, a żelatynę w listkach, z którą miałam niezły ubaw, bo używałam jej pierwszy raz i o mały włos nie wlałam do masy wody, w której moczyła się żelatyna, zamiast tych miękkich listków. Na szczęście w miarę wcześnie doczytałam jak jej używać;)
Boki tortu ozdobiłam splotem koszyczkowym z użyciem tylki dołączonej do 13 numeru Dekoracji Ciast, masą maślano-kremową z użyciem serka kremowego typu Philadelphia. Pierwszy raz robiłam taką masę i to na duży tort, więc ciężko było mi ocenić ile masła muszę użyć. Oczywiście zużyłam go za dużo i masa została. Ale na szczęście można ją zamrozić i wykorzystać do czegoś innego.
I teraz czas na moich ulubieńców, a mianowicie makaroniki w kształcie misi. Odkryłam także jak pozbyć się owych dzióbków, z którymi miałam problem wcześniej. Wystarczy, że do masy białkowej dodałam trochę mniej mieszanki cukru z migdałami i makaroniki powstały bez dzióbków i pięknie się uformowały. Z misi jestem okropnie zadowolona, bo wyszły z nich straszne słodziaki:) Pomysł na takie makaroniki znalazłam u Bakerelli. Makaroniki na środku skleiłam ganche z białej czekolady, masy użyłam również do przyklejenia makaroników-misi do tortu.
Do zrobienia napisów wykorzystałam masę maślano-kremową z dodatkiem kakao. Ta opcja była chyba najsmaczniejsza. Natomiast do bocznych dekoracji użyłam masy z dodatkiem musu borówkowego. Niestety borówek było zbyt mało, żeby zabarwiły masę na intensywny fiolet, jedynie lekko zmieniły jej odcień.
I na koniec mały dodatek, już nie do zjedzenia, a jedynie do ozdoby.
Proporczyki z kolorowego kartonu na brązowym sznureczku moim zdaniem
świetnie uzupełniły cały tort.
To był najfajniejszy weekend w moim życiu.
Praca przy takich przedsięwzięciach to czysta przyjemność.
Dziękuję rodzicom Emila za zaufanie i za to, że mogłam się sprawdzić sama przed sobą:)
I dziękuję za pomoc moim wytrwałym, cierpliwym i dzielnym, mimo późnej pory, współpracownikom:)
I dziękuję za pomoc moim wytrwałym, cierpliwym i dzielnym, mimo późnej pory, współpracownikom:)
Zawsze chętnie coś upiekę:)
Piekny
OdpowiedzUsuńdzielo sztuki,zazdroszcze misiakow makaronikowych,przeslodkie,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
OdpowiedzUsuńwow musiałaś się dużo napracować, ale za to efekt jest po prostu powalający :)
OdpowiedzUsuńwow! Chylę czoła! :)
OdpowiedzUsuńPomysły coraz lepsze!
Świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńA ja go próbowałam i był pyszny!!!
OdpowiedzUsuńPrzepyszny pomysł:D Również warto zainteresować się innymi pomysłami na prezent na chrzest
OdpowiedzUsuń